W sferze tworzenia tekstów świat oszalał na punkcie AI nazwanej Chat GPT. Chat bywa jeszcze głupiutki i popełnia mnóstwo błędów, ale jest dostępny za darmo, więc szybko się uczy, dzięki temu, że miliony osób namiętnie go testują. Minie jeszcze kilka miesięcy i inteligentne „niezbyt inteligentne” narzędzie stanie się inteligentne bardzo, bo na tym właśnie polega fenomen sztucznej inteligencji. Rozwija się poprzez uczenie maszynowe.

AI będzie zawsze miało ograniczenia. Podobnie zresztą jak człowiek. Sztuczna inteligencja czerpie z zasobów tekstów czy obrazów, które już kiedyś powstały i je kompiluje. Często w zaskakujący i niesamowity sposób, co nie zawsze oznacza, że trafny. To, co w obszarze wiedzy i obróbki tekstu może być dużym problemem – brak świeżych i sprawdzonych danych, w obszarze sztuki tym problemem nie jest. Nie można (pomijam tu kwestie warsztatowe) namalować obrazu niepoprawnego merytorycznie. Nawet błędy anatomiczne można przypisać kreatywności artysty.

W połowie ubiegłego roku sztuczna inteligencja wygrała prestiżowy konkurs malarski Colorado State Fair Fine Arts Competition. Obraz wytworzony został w programie Midjourney, będącym nowoczesnym systemem sztucznej inteligencji. Z Midjourney można korzystać za pomocą Discorda. Jason M. Allen, który stworzył zwycięski obraz, bawił się rozmaitymi frazami, które doprowadziły program do wygenerowania wizerunku kobiet w plisowanych sukniach i kosmicznych hełmach. Celem była mieszanka stylu wiktoriańskiego i cyberpunk. Powstało 900 interpretacji dzieła, które następnie zostały oczyszczone w Photoshopie i przepuszczone przez program zwany Gigapixel Al, który poprawił jego jakość.

Taki proces powstawania dzieła niewiele się różni – poza szybkością i ilością możliwych kompilacji – od dotychczas realizowanych grafik cyfrowych. W latach 1999–2004 Zdzisław Beksiński stworzył serię grafik cyfrowych, będących przetworzeniem rozmaitych zdjęć, częściowo znalezionych w sieci, a częściowo wcześniej zrobionych przez artystę. Efekt precyzji, aury i klimatu tych grafik zachwycił miliony fanów sztuki Beksińskiego, choć już wtedy pojawiały się pytania czy digital art lub grafika cyfrowa są sztuką.

Kiedy patrzę na dzieło Jasona M. Allena trochę się dziwię, że praca wygrała konkurs. Z jednej strony to faktycznie niezwykle precyzyjna kompilacja elementów, nagromadzenie szczegółów i fascynujący przykład drobiazgowości. To też obraz nieco dziwny, co ludzi frapuje, i co lubimy. Jednak od momentu wynalezienia w 1839 r. fotografii, sztuka uwolniła się od odtwarzania rzeczywistości, a takie kryteria jak precyzja, drobiazgowość i „sprawności ręki” przestały być decydujące w jej odbiorze. Konkursowy obraz, w mojej ocenie, jest niezwykle dekoracyjny, efektowny, ale też efekciarski i kiczowaty. No ale… grafik i malarstwa Beksińskiego także nie cenię, w przeciwieństwie do jego fotografii i reliefów.

Czytaj też: Więcej sztuki w naszych domach

Inne niż Midjourney AI – robot Ai‑Da, otrzymał zlecenie namalowania portretu królowej brytyjskiej Elżbiety II, jeszcze za życia monarchini, z okazji jej jubileuszu. Z zadania wywiązał się perfekcyjnie. Inna sztuczna inteligencja, zaprojektowana przez Google, także potrafi tworzyć niezwykłe obrazy. Zachowuje się tak, jakby miała własną wyobraźnię. Co prawda zalicza jeszcze wizualne wpadki, ale efekty są coraz bardziej imponujące. Gdy miała za zadanie przedstawić wizualnie hantle, odtworzyła je wraz z umięśnionym przedramieniem, bo właśnie tego typu zdjęciami przede wszystkim dysponowały zasoby internetu. To prosty dowód na działanie algorytmów sztucznej inteligencji.

Faktem jest jednak, że są one w stanie tworzyć obrazy, sprzedawane potem na międzynarodowych aukcjach sztuki. Nie należy jednak stawiać znaku równości między AI a artystami. Nie należy, bo takiego znaku równości nie stawiają, ani nigdy nie postawią kolekcjonerzy, inwestorzy i miłośnicy sztuki, a w ślad za nimi nie będzie tak dowartościowywać dzieł wytwarzanych przez AI rynek sztuki. Są na to zresztą dowody, w postaci badań przeprowadzanych (o dziwo!) nie przez amerykańskich, a przez polskich naukowców. Paweł Fortuna z Katedry Psychologii Eksperymentalnej KUL i Artur Modliński z Centrum Badań nad Sztuczną Inteligencją i Cyberkomunikacją przy Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego przeprowadzili eksperyment. Postanowili sprawdzić, czy ludzie dowiedziawszy się o tym, że obraz został namalowany przez sztuczną inteligencję, wycenią jego wartość na wyższą, niższą czy też nie wpłynie to na ich przekonania. Badano osoby, które nie zajmują się na co dzień sztuką.

Podzielono ich na cztery grupy. We wszystkich eksponowano ten sam obraz wykonany przez Ai‑Da. Połowa uczestników dowiedziała się, że jego autorem jest człowiek, a pozostali, że robot. Badani mieli wycenić obraz w polskich złotych. Dla kontekstu badacze wprowadzili standard porównawczy. W dwóch grupach uczestnicy określali kwotę wiedząc, że podobny obraz namalowany przez człowieka jest wart 1000 zł, a w kolejnych dwóch, że identyczną kwotę oferuje się za dzieło wykonane przez robota. Przewidywano, że w umyśle badanych pojawi się następująca refleksja: „jeśli 1000 złotych wart jest malunek robota, to artysta powinien dostać więcej za analogiczne dzieło”. W odniesieniu do obrazu namalowanego przez robota przewidywano odwrotną zależność. Sądzono, że ścieżka wnioskowania będzie następująca: „skoro artysta otrzymuje za obraz 1000 zł, to analogiczne dzieło robota powinno być mniej warte”.

Zobacz też: Czy sztuka to luksus?

Uzyskane wyniki potwierdziły sformułowane hipotezy. Kiedy ludzie dowiedzieli się, że obraz został namalowany przez sztuczną inteligencję, ocenili go jako mniej wartościowy niż ten stworzony przez człowieka. To oznacza, że sztuczną inteligencję wykluczamy z grona artystów, bez względu na estetykę i kunszt samego dzieła. A to ma konkretne konsekwencje dla współczesnego rynku sztuki.

Czego jeszcze możemy się spodziewać? Takiej zależności, jaka miała miejsce po pojawieniu się wynalazku fotografii. Dzieła sztuki wykonane przez artystów staną się droższe. Będziemy bardziej cenić to, co stworzył ludzki geniusz, ale wymagania stawiane artystom także będą coraz wyższe. Zapewne stanieją te prace, które bez problemu stworzy AI, czyli takie, które są efektowną kompilacją wyrywków rzeczywistości ubranych w nadmiar szczegółów. Tanieć będą też takie obrazy, które niczym, poza osobą twórcy, nie będą się różnić od reprodukcji ze znanego szwedzkiego sklepu meblowego. Drożeć będzie natomiast sztuka prawdziwa, taka która poprzez wyzwanie intelektualne, niebanalną wyobraźnię i konsekwentną kreację będzie „całą sobą” mówić do nas, że nie jest produktem sztucznym. Także my – miłośnicy sztuki – będziemy musieli postawić przed sobą wyższe wymagania i nauczyć się odróżniać ludzką wyjątkowość. O nasze kompetencje jednak się nie martwię.

To też Cię zainteresuje: Fala designerskiej nostalgii narasta. Moda na design z PRL

Agnieszka Gniotek właścicielka Galeria Xanadu

Agnieszka Gniotek
właścicielka Galerii Xanadu
www.galeriaxanadu.pl

Od 20 lat związana zawodowo ze sztuką, zaś od dekady z rynkiem sztuki. Jest historykiem i krytykiem sztuki, kuratorem wystaw, jurorem konkursów, a także wykładowcą w zakresie tematyki związanej z kolekcjonowaniem i rynkiem sztuki. Publikowała w takich mediach, jak: Art&Business, Puls Biznesu, Modern Art, Sztuka.pl, Private Banking, Cash Magazine.