Stara kuźnia, będąca częścią XIX‑wiecznej Fabryki Pomp w Lesznie, stała się unikatowym polskim loftem z prawdziwego zdarzenia! Podczas pracy nad tym osobistym projektem, architekt Jan Sikora uważnie wsłuchiwał się w bogatą historię zapisaną w zmęczonych murach. Dziś opowiada nam o pełnej uporu walce, w której gra toczyła się o wysoką stawkę.

To nie przypadek, że kiedy firma ICC Real Estate zdecydowała się zrewitalizować XIX wieczną Fabrykę Pomp w Lesznie i zamienić poprzemysłowy kompleks w przestrzeń przyjazną do życia, telefon zadzwonił w pracowni Sikora Wnętrza. Kto podszedłby do tak ważnego projektu z równie wielką odwagą, co pokorą wobec historii, jeśli nie znany z ogromnej wrażliwości i błyskotliwej inteligencji architekt Jan Sikora. Jak rodził się pomysł na modelowy polski loft w starej kuźni? Czy warto iść na kompromis, gdy stawka jest tak duża? Z twórcą apartamentu rozmawia Anna Lewczuk.

Loftowy apartament w starej kuźni, część dzienna. Proj. Sikora Wnętrza. Fot. Tom Kurek

Stare, popękane mury, zardzewiałe słupy konstrukcyjne, luksfery zamiast okien i obraz na tle odrapanej ściany… Kto w naszym kraju chce mieszkać w takim otoczeniu?

Jan Sikora: Skończył się w Polsce okres zachwytu stylem skandynawskim. Chcemy iść z duchem czasu i być nowocześni. Nikt nie lubi mieszkać we wnętrzu przeterminowanym. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że Polska z dużym opóźnieniem reaguje na światowe trendy. Czysta, przyjazna skandynawska estetyka, rozpowszechniona m.in. za sprawą IKEI, była doskonałą odpowiedzią na nijakość i szarość PRL u. Ostatnio popularnością cieszy się przeciwny jej trend industrialno loftowy. Nadgryziony zębem czasu, uwzględniający element lokalny i konieczność rewitalizacji. Pokochali go ludzie, którzy niezależnie od panujących trendów, szukają autentyczności. To często odważni, młodzi mężczyźni, zafascynowani życiem francuskiej bohemy. Chcą mieszkać w przestrzeniach industrialnych i poczuć się jak nowojorscy artyści. Niestety, trzeba jednak podkreślić, że choć wydaje się nam, że jesteśmy odkrywczy, to ciągle naśladujemy innych.

Czy podążając za światowymi trendami na pewno rozumiemy estetykę autentycznego loftu?

J.S.: Generalnie chcemy mieszkać nie gorzej niż urządził się sąsiad. Trudno powiedzieć, że kiedykolwiek wyszliśmy poza stereotypowe wyobrażenie loftu. Bo w niczym nie przypomina on tzw. softloftu, powstającego we współczesnym budownictwie na bazie cytatów i detali, jak hydrauliczne rurki. Podczas realizacji wnętrz starej kuźni wielokrotnie mierzyłem się z kultem łatwego piękna i nowości. Co chwilę odbierałem telefony z pytaniami. Czy na pewno mają zostać brudne ściany? Czy zardzewiały słup nie powinien być czarny? Czy to nie szaleństwo robić drzwi z wyniesionej na śmietnik blachy? Po co wieszać stare lampy? Czy jest pan pewien, że zostawiamy popękane mury i stare luksfery? Musiałem mieć zatem pełną kontrolę nad procesem realizacji. Nie mogłem pozwolić na zniszczenie jakiegokolwiek oryginalnego fragmentu muru czy nawet usunięcie pojedynczych gwoździ. Wiedziałem, że stawką jest modelowy polski loft w prawdziwej, industrialnej przestrzeni. Konsekwencja i upór były niezbędne, by osiągnąć efekt, na jaki teraz patrzymy.

Dlaczego więc takie przestrzenie fascynują ludzi i przyciągają inwestorów?

J.S.: Wpływają na to ich wartość historyczna i potencjał inwestycyjny. Poza tym autentyczny loft jest bezkompromisowy. Nie jest miły, a wręcz odstręcza surowym charakterem i szorstkością materiałów. Choć fascynują nas żywioły, to wciąż się ich boimy. Z podziwem patrzymy na morze, ale wchodzimy do niego bardzo ostrożnie. Ziemia, cegła, piasek, metal nie są bliskie skórze. Nie chcemy mieć na ścianach śladów korozji czy resztek smaru. Ale przestrzeń zrodzona z brudu i kurzu, zestawiona z tym, co domowe, ciepłe, przytulne, ma w sobie coś nurtującego. Trudno być wobec niej obojętnym.

Wiem, że bardzo osobiście podchodzisz do tego projektu. Jak wyglądały pierwsze reakcje odbiorców?

J.S.: W pracowni rozdzwoniły się telefony… Przekonałem się, że są w Polsce osoby wrażliwe na autentyczne piękno. Utwierdziłem się w przekonaniu, że nasze projekty są ważne i potrzebne. Na forach internetowych ludzie pisali, że czekali na taką realizację. Bezkompromisową, odważną, inną od wszystkiego, co widzieli do tej pory. Wartość tego projektu polega też na tym, że pokazuje on potencjał twórcy. Wielka płyta nie inspiruje w ten sposób, nie pobudza kreatywności. Stare, autentyczne przestrzenie skrywają piękno, które porównałbym do szkatułki… Kiedy ją otworzysz, odkrywasz, że to kapsuła czasu. Trzeba tylko chcieć do niej wsiąść i odbyć podróż.

Zobacz też: Eklektyczny apartament w Gdańsku – projekt pracowni Sikora Wnętrza

W jaki sposób doszło do Twojego spotkania z inwestorem i co sprawiło, że postanowiłeś wsiąść do tej kapsuły, by przenieść się w czasie?

J.S.: Michał Biegajski to lokalny patriota i działacz. Uczestniczył w jednej z konferencji, gdzie wygłosiłem prelekcję. Na początku dzielił się ze mną wieloma pomysłami. Rozmowy trwały kilkanaście miesięcy. Do konkretów przeszliśmy podczas spotkania w Lesznie. Tam zobaczyłem teren dawnej Fabryki Pomp, mieszczącej się w północnej części miasta. Przed oczami miałem rozległe podwórze, otoczone ze wszystkich stron budynkami z cegły ceramicznej, które tworzyły ciąg technologiczny. Doskonałość starych ścian, niepowtarzalny klimat miejsca i charakterystyczny zapach sprawiły, że oniemiałem z wrażenia. Fabrykę zbudowano w drugiej połowie XIX wieku z inicjatywy przedsiębiorcy Philippa Hannacha. Potem została sprzedana Wincentemu Kraupe, polskiemu przemysłowcowi z Sosnowca. W czasie okupacji tętniło tu życie, produkowano maszyny rolnicze. Moim zadaniem miało być zaadaptowanie przestrzeni starej kuźni na przestrzeń mieszkalną. Poprzemysłowa tkanka tak bardzo podziałała na moją wyobraźnię, że koncepcja pojawiła się niemal od razu.

Loftowy apartament w starej kuźni, czarna kuchnia. Proj. Sikora Wnętrza. Fot. Tom Kurek

Czy inwestor bez problemu zaakceptował projekt?

J.S.: Niesamowite było to, z jaką pasją opowiadał o swoich planach przywrócenia świetności temu miejscu. To nie tylko biznesmen, ale też barwna postać, wizjoner, romantyk… Udało mu się zgromadzić wokół siebie zaufanych ludzi. Za projekt kompleksu budynków i elewacji odpowiadał Mariusz Popiołek z pracowni ArchiTeka, który z pieczołowitością podszedł do zachowania walorów historycznych fabryki. Inwestor jest silną i charyzmatyczną osobowością. Po wielu rozmowach zdał się na moje doświadczenie i wiedzę. Uważam, że zaufanie i swoboda twórcza, które od niego otrzymałem były kluczowe dla sukcesu tego projektu. Jednocześnie wiele się od niego nauczyłem podczas tej współpracy. Zrozumiałem, jak ważne jest budowanie otwartych i spontanicznych relacji z ludźmi, również na polu zawodowym. Od projektu do realizacji minęły tylko 4 miesiące. A wszystko udało nam się dopiąć zdalnie w najtrudniejszym momencie pandemii.

Jak udało Ci się zaadaptować starą kuźnię na loft i nie zatracić jej pierwotnego charakteru?

J.S.: Na dobry projekt składają się w tym przypadku szacunek do historii, bezkompromisowość, odwaga i unikanie banału. Ten apartament jest właśnie tak zrobiony – bez sztampy. Nie ma nic wspólnego z powierzchowną estetyką. Piękno tej realizacji jest pochodną widocznego tu kontrastu. To, co zastane jest tłem – przybrudzonym, ceglanym, betonowym – i ma złamane barwy. Elegancka, matowa czerń okazała się doskonałą ramą dla historycznej tkanki. Widoczna jest tu w wielu wariantach i odsłonach – jako mat Fenixu w zabudowach kuchennych, w formie frontów ze stali perforowanej, jako rytm stalowej balustrady, miękka linia kręconych schodów czy w postaci lekkich nóżek mebli. Całość uzupełniłem i skontrastowałem ciepłą gamą brązów, rudości i pomarańczy. Na tę paletę kolorystyczną składają się drewniane meble, surowe kawałki bali, kolumny podtrzymujące antresolę czy soczyste tapicerki. To zabiegi, które sprawiły że to, co chropowate zyskało na chropowatości. Pozorna brzydota zestawiona z wyrafinowanymi dodatkami stała się intrygująca i… piękna.

Kryształowy żyrandol w otoczeniu brudnych ścian faktycznie może się wydawać intrygującym połączeniem.

J.S.: Na tym polega przewrotność tego projektu. Nazwałbym to dekonstrukcją stylu. To, co banalne szybko się nudzi. Choć takie połączenie na pierwszy rzut oka wygląda nienaturalnie, w rzeczywistości jest wręcz przeciwnie. Artyści to ludzie, którzy chętnie otaczają się pięknem. Gromadzą sztukę i wszystko, co ich zachwyca na co dzień. Dlatego obrazy, nietypowe artefakty, kryształowe żyrandole i ornamenty od początku były stale obecne w takich przestrzeniach. W Polsce ciągle brakuje nam kolekcjonerów czy „zbieraczy” o podobnej wrażliwości.

Z których elementów aranżacji Loftu na Pompach jesteś najbardziej dumny?

J.S.: Podoba mi się pomysł na umiejscowienie antresoli i wykreowanie pomieszczenia pozbawionego ścian. Dzięki odpowiedniej perspektywie udało mi się zachować pożądaną w sypialni intymność. Dużą zasługą inwestora jest natomiast wybór kanap. W projekcie założyłem ustawienie skórzanych mebli, jednak przyznaję, że zasugerowany przez niego kolor tapicerki świetnie kontrastuje z wyglądem surowych ścian. Choć pomysł pozostawienia muru w oryginalnej formie po uprzedniej impregnacji wydawał się kontrowersyjny, dziś z przyjemnością patrzę, jak przenikają się na nim wszystkie kolory świata, np. biel, szarość, pomarańcz i błękit. Zwieńczeniem pracy był obraz z panoramą Nowego Jorku, który stworzyłem specjalnie na potrzeby tej realizacji. Traktuję go jako autorski podpis pod tym ważnym i bardzo osobistym dla mnie projektem. Miłym akcentem okazała się sesja zdjęciowa, wykonana przez fotografa światowego formatu – Toma Kurka. Na jego zdjęciach widać budynek Empire State Building, stworzony z klocków lego przez moich dyplomantów na Akademii Sztuk Pięknych. Ten sam budynek namalowałem na obrazie. To akcent o którym myślę z dużym sentymentem.

Czy wysiłek włożony w renowację podobnych budynków jest – Twoim zdaniem – zawsze warty, by go podejmować?

J.S.: Oczywiście, że tak! Zwłaszcza w Polsce, gdzie doskwiera nam zalew brzydoty i produkcji seryjnej. Należy dawać ludziom szansę na obcowanie z autentyczną przestrzenią. Tłumaczyć im różnicę, mówić o tym, edukować… To ciężka i żmudna praca, ale zmiana świadomości wymaga wysiłku. Niestety, nie mamy na wyciągnięcie ręki tak wielu pomników historii, jak choćby Włosi… Ciągle uczymy się doceniać takie wartości.

Zobacz też: Rezydencja w… kościele

Czy na podstawie tego projektu można stworzyć uniwersalną receptę na zabytkowe wnętrze, ale dopasowane do potrzeb i stylu życia współczesnego użytkownika?

J.S.: Nie powinno się na pewno stawiać żadnej tezy. Należy raczej wczytać się w to, co mówią mury. Uszanować je, nadać im właściwą rangę. Zrozumieć, że zasługują na to z racji historii i mimo niełatwej urody. Choć dostrzeganie w nich kryształowego piękna początkowo nie jest łatwe, trzeba nauczyć się z nimi pracować. Na szczęście architekci mają do pomocy dokument w postaci Karty Weneckiej z 1964 roku. Mówi ona, że cel rewitalizacji to zachowanie wszystkiego, co jest dziełem sztuki i świadectwem historii. Wprowadzając nową wartość do zabytkowych przestrzeni nie powinniśmy próbować fałszować historii. Dlatego trzeba wyraźnie odróżniać autentyczne elementy od dodanych. Absolutnie unikamy imitacji. Uważam, że każdy tego typu budynek, ich kompleks, całe miasta czy pojedyncze dzielnice powinniśmy traktować z szacunkiem, jak muzeum naszych przodków. Dzięki temu przechadzając się po tych miejscach wiele lat później, będziemy nadal czuć w powietrzu ich niepowtarzalny klimat.

Projekt wnętrz i koordynacja: arch. Jan Sikora, Ewa Siostrzonek, Sikora Wnętrza, www.sikorawnetrza.com
Projekt architektury: mgr inż. arch. Mariusz Popiołek, Architeka
Inwestor: ICC Real Estate
Zdjęcia: Tom Kurek

dr Jan Sikora

dr hab. Jan Sikora
profesor ASP
www.sikorawnetrza.com

Architekt wnętrz – rocznik 1984, autor ponad stu wnętrz prywatnych i publicznych. Z pasją tworzy obiekty kultury, takie jak Stacja Kultura czy Sopoteka. W Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku prowadzi Katedrę Architektury Przestrzeni Kulturowych, wielokrotnie nagradzany m.in. międzynarodową nagrodą Library Interior Design Award, Nagrodą Architektoniczną Polityki i Bryłą Roku. Prowadzi autorską pracownię Sikora Wnętrza.